40 euro od każdego pracownika oddelegowanego do Francji

czerwiec 2017Prawo pracy, Prawo przewozowe

  1. Prawo przewozowe
  2. 40 euro od każdego pracownika oddelegowanego do Francji

Francja: coraz odważniejsze przepisy w kwestii oddelegowania pracowników

Francja nie rzuca słów na wiatr – zgodnie ze wcześniejszą obietnicą, wprowadza opłatę w wysokości 40 euro, którą można przyrównać do podatku od pracowników oddelegowanych.

1. Nowy obowiązek dla pracodawców oddelegowujących pracowników do Francji

Opłata od pracowników delegowanych została przewidziana już w ustawie „el Khomri” z 8 sierpnia 2016 r. (pisaliśmy na ten temat już w 2016 r., jednak do jej stosowania niezbędne było wydanie rozporządzania określającego tak jej wysokość jak i sposób pobierania. Mimo zapowiedzi, że rozporządzanie takie zostanie opublikowane do końca 2016 r., nic takiego nie nastąpiło. Dało to polskim pracodawcom nadzieję, że Francja, z obawy, że proponowane rozwiązanie zostanie uznane za sprzeczne z prawem europejskim, zarzuciła ten pomysł. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że okres wyborów legislacyjnych sprzyja mobilizacji rządu, który, co prawda z opóźnieniem, ale wraca do wcześniejszych zapowiedzi i w rozporządzeniu z dnia 5 maja 2017 r. konkretyzuje opłatę od pracowników delegowanych.

Zgodnie z treścią rozporządzenia, najpóźniej od 1 stycznia 2018 r. każdy pracodawca oddelegowujący pracowników do Francji, zobowiązany będzie do zapłaty 40 euro od każdego delegowanego pracownika (ustawa „el Khomri ustaliła maksymalną wysokość opłaty na 50 euro, można więc być wdzięcznym Francji, że nie zdecydowała się na wprowadzenie opłaty w najwyższym dopuszczalnym wymiarze).

Opłata będzie uiszczana poprzez płatność internetową w momencie sporządzania zaświadczenia o oddelegowaniu (dla kierowców) lub zgłoszenia delegowanych pracowników (dla pozostałych sektorów) za pośrednictwem specjalnie do tego przeznaczonego systemu teleinformatycznego.

2. Dodatkowa opłata 40 euro dużym obciążeniem dla pracodawców

Po lekturze treści rozporządzenia wydaje się, że opłata 40 euro będzie pobierana za każdym razem, kiedy dla pracownika będzie sporządzone zaświadczenie o oddelegowaniu lub kiedy będzie on zgłaszany do inspekcji pracy. W transporcie zaświadczenia dla kierowców ważne są maksymalnie 6 miesięcy i w tym okresie kierowca może wjeżdżać na teren Francji nieograniczoną ilość razy. Dodatkowe obciążenie dla przewoźników wynosiłoby więc 80 euro w skali roku od pracownika. Jednak w pozostałych sektorach zgłoszenia oddelegowania sporządza się na czas pojedynczej „misji” we Francji. Często natomiast zdarza się, że pracownicy wysyłani są do pracy we Francji co prawda tylko na kilka dni, ale wielokrotnie w ciągu roku. Gdyby za każdym razem pracodawca miał uiszczać 40 euro od pracownika, podniosłoby to jego koszty. Konsekwentnie zmniejszyłoby to konkurencyjność usługi, tym bardziej, im krótsze będą okresy poszczególnych delegowań.

Francja tłumaczy jednak, że dodatkowa opłata jest niezbędna, aby pokryć ponoszone przez nią koszty związane z przeprowadzaniem kontroli oddelegowanych pracowników. Także w celu zapewnienia sprawnego funkcjonowania systemu informatycznego SIPSI służącego do zgłaszania delegowania pracowników.

3. Dlaczego Francja, praktycznie rzecz ujmując, zamyka swoje granice?

Mimo takiego uzasadnienia, nie ulega wątpliwości, że celem działań francuskiego rządu jest ograniczenie dostępu do rynku pracy pracownikom z zewnątrz. Konsekwentnie zamierza to osiągnąć poprzez zniechęcenie zagranicznych przedsiębiorców do delegowania pracowników do Francji licznymi obowiązkami administracyjnymi, kontrolami oraz zwiększeniem kosztów związanych z procesem delegowania pracowników.

Jednymi z pierwszych dotkniętych przez nowe przepisy będą polscy przedsiębiorcy, którzy według statystyk opublikowanych przez francuskie ministerstwo pracy wysłali w 2015 r. na teren Francji najwięcej pracowników ze wszystkich krajów Unii Europejskiej, bo aż około 46.800 osób. Czy jednak na zmianie prawa nie ucierpi również sama Francja? Czy znajdą się francuscy pracownicy chętni wykonywać prace, które do tej pory powierzane były pracownikom delegowanym, dysponujący właściwymi kompetencjami i to w zamian za porównywalne wynagrodzenie? Dotychczasowe doświadczenia wskazują z dużą dozą pewności, iż nie.

4. „Stara Unia”, a nowe przepisy Komisji Europejskiej

Kolejną niewiadomą pozostaje reakcja Unii Europejskiej na poczynania Francji. Przypomnijmy, że w czerwcu 2016 r. Komisja Europejska wszczęła przeciwko Francji postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom traktatowym w związku z zastosowaniem przepisów o płacy minimalnej do sektora transportu międzynarodowego. Komisja uznała, podobnie jak wcześniej w przypadku niemieckiej ustawy tzw. MILOG, że rozwiązania takie wprowadzają nieproporcjonalne bariery administracyjne, utrudniające właściwe funkcjonowanie wspólnego rynku. Mimo że od skierowania do Francji upomnienia minął już niemal rok, jak na razie sprawie nie został nadany (przynajmniej oficjalnie) dalszy bieg.

Natomiast wczoraj, 31 maja 2017 r., Komisja europejska przedstawiła tzw. pakiet drogowy, który oprócz projektów wielu pozytywnych rozwiązań, zawiera również propozycję. Mianowicie, aby kierowcy w transporcie międzynarodowym byli traktowani jako pracownicy delegowani. Tak, żeby stosowane były do nich przepisy prawa pracy państwa delegowania, już po trzech dniach w miesiącu pobytu w danym państwie, jak to jest w przypadku kabotażu. Jest to niewątpliwe ustępstwo na rzecz państw takich jak Francja czy Niemcy, gdyż początkowo mówiło się o limicie pięciu-siedmiu dni. Należy zauważyć, że stosowanie prawa państwa delegowania nie ograniczałoby się do płacy minimalnej. Obejmowałoby to także szereg innych uregulowań, takich jak choćby urlopy czy dodatki socjalne.

Zanim nowe przepisy europejskie zostaną przyjęte, o ile w ogóle, minie zapewne dużo czasu. Tymczasem nie czekając na rozwiązania europejskie, za Niemcami i Francją podążają kolejne kraje – 1 stycznia 2017 r. Austria wprowadziła przepisy nakładające na przewoźników wykonujących transport na terenie Austrii obowiązki takie jak wypłata minimalnego wynagrodzenia kierowcom delegowanym czy wyznaczenie przedstawiciela.

Wygląda więc na to, że państwa „starej Unii” wzięły się za walkę z „dumpingiem socjalnym”, który przypisywany jest nowym państwom członkowskim samodzielnie, nie bacząc na zastrzeżenia ze strony Komisji Europejskiej czy też jej własne propozycje uregulowania tej kwestii.